Profile |
Chce, chce . wiecej. Sukienka matki nazywala jej zmyslowe cialo, udekorowane czerwienia czarnymi plamami. Byla biedronka na dzien, zauwazylem. Sukienka opadla na kostki. Wystapilo niedobor skory i stad nie ze zadnych siniakow. Jej skora byla niewielka, a ramiona kruche. Nogi mamy byly zwykle tak kobiece, pulchne i chciane. Jej biodra byly ciezkie, i wszystko inne na brzeg. Przywyklem do stanu ciala gruszki. Jej piersi byly twarde i, kiedy sie dowiedzialem, rozmiar C. Byla dopiero 56 , a zdobiace jej nadgarstki byly bransolety. zrodlem uczuc mamy w jej utrapieniu byla bizuteria, makijaz a ja. Bylem jej jedynym dzieckiem. Rosetta byla jej imieniem. Urodzila mnie w wieku dwudziestu lat. Kiedy niemadrze trwal i podziwialem, skinela na mnie, bym sie zblizyla, ustawiajac zycie na stole. Bylem oszolomiony, wszedl w mgle, pamietam zakrwawiony labirynt. Jak powszechnie oparla sie o problem, poslala niepewny uśmiech. Matka zmrozila mnie, chichoczac. Podszedlem ostroznie, obserwujac sie jej. W mojej glowie byla cala do kwiatu lotosu. Plynela po oceanie emocji, polyskujac pieknem pośrod nieskonczonego morza glebokiej czerni i blekitu, zrośnietego w jakieś. Kiedy usiadlem, pieścila moja twarz, nakreślila siniaki i blizny upiekszajace moja skore. - zacytowano z tego opowiadania. |
highscores
|